Podroz z Warszawy przez Moskwe do Hanoi zajela nam lacznie ok. 17h. W stolicy Wienamu wyladowalismy zgodnie z planem - o 8.30 czasu miejscowego. Pierwsze, co uderzylo nas w oczy, to pola ryzowe i piekna panorama gor wokol lotniska - nie spodziewalismy sie tego :) Po wyjsciu z hali przylotow atakuje Cie horda naganiaczy oferujacych transport do centrum, ktore oddalone jest o 47 km. Nalezy miec sie na bacznosci, poniewaz spora czesc z nich to zwykli oszusci, chcacy wyciagnac kase. Najbezpieczniej jest skorzystac z sieci taksowek (18$ kurs) lub busikow (bilet 4$) rekomendowanych oficjalnie przez lotnisko.
Po 4-godzinnej drzemce w hostelu, wyruszylismy w miasto... To, co sie tutaj dzieje nie jest latwo opisac slowami. Tysiace ludzi, skuterow, handlarzy, punktow street food, kolorowych szyldow, plastikowych, miniaturowych krzeselek - wszystko to tworzy swoisty kociol wypelniony karuzela dzwiekow, zapachow i obrazow. Z poczatku ciezko bylo nam sie w tym wszystkim odnalezc. Samo przejscie przez ulice wydawalo nam sie graniczace z cudem, jednak po kilku godzinach zaczelismy sie z tym wszystkim oswajac. Nikt nie przestrzega podstawowych zasad ruchu drogowego - skutery jezdza wszedzie - na czerwonym swietle, pod prad, po chodniku i nikt sie temu specjalnie nie dziwi. My zatem wtapiamy sie w tlum i rowniez ignorujemy wszelkie zasady - nie ma chyba innego wyjscia :)
Po wymianie waluty, ku naszemu zdziwieniu, okazalo sie ze jestesmy milionerami ;) za 80$ dostalismy prawie 1 500 000 dongow :)